Absolwentka turystyki i rekreacji na Wydziale Nauk Geograficznych i Geologicznych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, uczestniczka wypraw na Spitsbergen, doktor nauk o ziemi – Magdalena Kugiejko opowiada, dlaczego od razu poczuła, że na jednym wyjeździe na daleką północ się nie skończy.
Magda napisała do mnie na Facebooku, że odnalazła swoje nazwisko w tworzonej przeze mnie od kilkunastu miesięcy liście uczestniczek polskich wypraw polarnych. Zapytałam, czy opowie swoją historię. Zgodziła się.
Pierwszy kontakt z Arktyką
– Moja przygoda z Arktyką rozpoczęła się w 2018 roku. Będąc pracownikiem naukowym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, miałam możliwość uczestniczyć w 23. Wyprawie Polarnej UAM i wyjechać do położonej najdalej na północ polskiej stacji badawczej. Stacja polarna „Petuniabuka” jest sezonową stacją badawczą zlokalizowaną w centralnej części Spitsbergenu. Podejmując decyzję o wyjeździe czułam, że to nie będzie tylko jednorazowa przygoda… Niecałe pół roku później wróciłam ponownie – pisze Magda.
Badania naukowe
Magdalena Kugiejko zajmuje się badaniem ruchu turystycznego na Spitsbergenie. W ciągu ostatniej dekady wzrosło zainteresowanie tą wyspą jako destynacją turystyczną. Turystów przyciąga szczególnie chęć zobaczenia terenów prawie nienaruszonych przez człowieka. Wszystko to prowadzi do tego, że wzrost ruchu turystycznego przyczynia się do powstawania zjawisk negatywnych. Ważne jest również określenie kierunków przyjazdów, ocena atrakcyjności turystycznej oraz identyfikacja profilu turysty, który nadmiernie eksplorując, stwarza zagrożenie dla środowiska przyrodniczego.
– Przed wyjazdem wiedziałam, że Spitsbergen to surowy klimat, garstka ludzi, tysiące reniferów, niedźwiedzi polarnych, lodowate morze i wiatr, który przeszywa każdy kawałek ciała. W głowie miałam tysiące myśli, wielkie podekscytowanie, adrenalinę, strach, jak to będzie… I nagle moim oczom ukazują się trzy kontenery połączone namiotem, na wejściu drewniana tabliczka z niedźwiedziem polarnym i napis „Poznań 3000 km”. Pomyślałam sobie: świetnie, czyli to będzie moje M4 – wspomina Magda, a jej fascynacja jest znajomo bliska emocjom, które towarzyszą większości polarniczek, kiedy opowiadają o swoich pierwszych spotkaniach z zimnem odległej północy czy południa.
Fascynacja Arktyką
– Dni są długie, panuje naprzemienna jasność i szarość za sprawą dnia polarnego. Każdy kolejny dzień wygląda podobnie: te same obowiązki, ci sami ludzie, można by rzecz – NUDA! Nic bardziej mylnego – każdy z polarników to barwna postać, a licznym opowieściom towarzyszy dźwięk gitary i hektolitry herbaty z sokiem malinowym – pisze Magda.
Z końcem września zaczyna robić się ciemniej, ciszej, przychodzi zima; śnieg jest sypki jak cukier puder, pokrywa szczyty gór. Magda z innymi polarnikami opuszcza stację, by wrócić tam za rok.
– Obecna sytuacja uniemożliwiła nam uczestnictwo w ubiegłorocznej ekspedycji, jednak jak wszyscy polarnicy nie mogę się doczekać kolejnej wyprawy polarnej w 2021 roku – kończy Magda.
A ja mocno trzymam kciuki, żeby część z nas mogła znów na chwilę swobodnie wrócić tam, gdzie często brakuje słów, aby opisać ciszę.
Podoba Ci się projekt Polarniczki? Jeżeli uważasz, że warto go wspierać, zapraszam na profil projektu w serwisie Patronite. Dziękuję!
Pragnienie powrotu pozostaje do późnej starości (może do końca?). Zapewniam Was o tym młode „siostrzyczki” (wnuczki) polarne. Mam 82lata i wiem,ze teraz to już tylko marzenia nie do spełnienia. ale nadal nie muszę zamykać oczu żeby widzieć te odcienie lodu, wilgotny nosek młodej foczki, czuć świeży zapach Antarktyki. Dlaczego tak tęsknimy? Bo tam jest prawda o ludziach z którymi jesteśmy w różnych trudnych sytuacjach, bez falbanek i frędzli cywilizacji.
Tam jest prawda o wielkości Stwórcy który dał nam to wszystko za darmo, z Miłości